Człowiek się rodzi, uczy się chodzić i upadać, pewnego dnia już jest dorosłym, pracuje, ma swoje obowiązki i swoje życie, aż nagle przychodzi dzień, w którym do drzwi puka starość i nie czekając, aż ktoś jej otworzy, bez pytania wchodzi. Wchodzi do każdego domu, bez wyjątku. Człowiek może schować się pod łóżkiem, w szafie, próbować uciec na drzewo, ale żadna próba ucieczki nie ma szans skończyć się powodzeniem.
Starość jest jak gość, który dawno temu zapowiedział swoją wizytę, ale my nie traktowaliśmy tego wystarczająco poważnie. A teraz, gdy przyszedł nas odwiedzić, my nie chcemy go przyjąć. Starość jest bardzo charakterystycznym gościem. Widać ją na twarzy, która staje się pod jej wpływem zmarszczona. Każda rysa jest znakiem przeżytych dobrych i złych dni. Widać ją w ruchach, które są wolniejsze i czasem niepewne. Przez nią ciężej postawić krok lub wykonać piruet. Widać ją w postawie ciała, które, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, maleje. Przygniata ciało, które nie jest w stanie jej unieść i dlatego musi być cały czas pochylone. Swoją obecność zaznaczyła także w dłoniach, na których widnieją dowody na przepracowane lata, w postaci czasem słabo widocznych śladów.
Ale oprócz postaci, jaką przybiera, starość ma coś jeszcze. Ma różne odcienie. Ludzie mogą przeżyć ją, jakby przeżywali swoją drugą młodość. Dokonują wtedy rzeczy, o których zawsze marzyli. Chodzą po pustyniach, latają samolotem w dalekie podróże, tańczą o północy w deszczu lub się zakochują. Czują w sobie ogromną energię, którą chcą jak najlepiej wykorzystać. Mają w sobie siłę, entuzjazm i chęci. Starość nie jest dla nich przeszkodą. Czasem nawet jej nie zauważają, po prostu żyją najlepiej, jak tylko potrafią. Ale starość ma również odcień szary. Tutaj ludzie nie podróżują i rzadko się uśmiechają. Na ścianie widzą swój własny zegar, który przypomina o zbliżającym się ostatnim dniu i który odlicza do niego czas. Starość dla nich jest tylko smutnym okresem, w którym w myślach analizują swoje dotychczasowe życie pod względem ilości błędów i rzeczy, których żałują. Ich dni nie wypełniają kolory. Żaluzje często są opuszczone i walczą z próbującymi się przez nie przedrzeć promieniami słońca nad ranem. Ludzie nie zawsze są w stanie udźwignąć ciężar tego etapu życia. Stają się zgorzkniali, rozdrażnieni, wycofani. Wydają się nam być nieprzyjemnymi osobami. A to przecież nie tak. Każdy chce być szczęśliwy, oni również, tylko nie wiedzą jak, bo na ich drodze nagle pojawiła się przeszkoda i ich reakcje na nią mogą być różne. Czasem bezradność, bezsilność i brak nadziei potrafią bardzo głęboko utkwić w sercu. Niestety wciąż jeszcze nie ma takich narzędzi, które mogłyby je stamtąd wyciągnąć.
Ostatni okres życia może być pięknym, a nawet najlepszym okresem. Można w nim odkryć niesamowite rzeczy, przeżyć niezapomniane chwile i serce mieć wypełnione radością. Czasem jednak starość nie jest zbyt przyjazna i łaskawa. Wiele osób jej nie chce dlatego, że po prostu jej się boi. Ale to nie jest strach przed liczbą swoich lat czy przed zmarszczkami. Boimy się poczucia bycia niepotrzebnym. Oczywiście, że każdy z nas tak się może poczuć, ale w okresie starości jest zwiększa się takie ryzyko. Boimy się, że dla bliskich nie będziemy już ważni, że nikt nie poprosi nas o pomoc, o jakąś przysługę, bo będzie uważał, że nie będziemy jej w stanie wykonać. Być niepotrzebnym. Być bezużytecznym. To stan, w którym podstawowe potrzeby człowieka nie są zapewnione. A przez to można poczuć ostre ukłucie w klatce piersiowej. Boimy się tego, że przestaniemy być widziani. Że na przejściu dla pieszych żadne auto się nie zatrzyma, że w sklepie przy kasie nikt nas nie zauważy, że ludzie będą widzieć w nas jedynie same niezdolności. Boimy się samotności. Samotne śniadania, samotne wieczory i samotne chłodne dni. Boimy się bycia niesprawnymi, zależnymi tylko od innych. Boimy się, że nie będziemy w stanie wstać z łóżka, pokroić chleba lub wyjść samemu do sklepu. Boimy się, że gdy przyjdzie starość, to wtedy nic na nas nie będzie czekać, tylko puste dni. Boimy się, że inni będą na nas patrzeć z odrazą. Tego wzroku, w którym będzie widać litość, obrzydzenie, wyrzuty. W każdym momencie życia chcemy widzieć jakiś sens, jakiś cel. A wielu osobom starość to uniemożliwia.
Boimy się nawet słowa „stary”. A przecież stary, nie znaczy gorszy. Ludzie o tym zapominają. Boimy się bycia zastąpionymi.
Starość można przeżyć albo przetrwać. Z tym, że przetrwanie wiąże się z utraceniem radości, liczeniem dni do końca, zapomnieniem, że w okresie starości też się żyje.
Wiemy, że kiedyś ona przyjdzie, ale gdy już przychodzi, a my stajemy z nią twarzą w twarz , jesteśmy zaskoczeni i rozżaleni. Każdy etap dzieciństwa, młodości, dorosłości jest jakby prezentem od życia. I starość też jest prezentem, ale prezentem nietrafionym, niechcianym. Który i tak musimy przyjąć.
Autorka: Magda Pisarska, wolontariuszka
Zdjęcie: https://pixabay.com/pl/geralt