Postawić kropkę czy przecinek?

To normalne, że czasami przychodzą gorsze dni. Zdarza się, że płaczemy i jak najbardziej mamy do tego prawo. Życie nie składa się jedynie z radosnych uniesień. Przeżywanie, nawet tych trudnych dla nas emocji, jest istotą naszego człowieczeństwa. Nie do wszystkiego możemy podejść ze stoickim spokojem. Jednak co, jeśli te dni nie odchodzą? Kiedy świat traci swe kolory i zalewa się szarościami, a my czujemy się niepotrzebnym puzzlem, dawno już ułożonej, układanki. Wiem jak to jest, gdy światełko w tunelu gaśnie. To trochę tak, jakby trwać w zawieszeniu między życiem a umieraniem. Czułam się niepotrzebna. Uważałam, że wszystkim będzie lepiej beze mnie. Wypełniała mnie pustka. Dni mijały, a mi było coraz gorzej. Przepełniał mnie smutek. Rzeczy, które wcześniej sprawiały mi przyjemność stały się dla mnie obojętne. Bałam się tego, co przyniesie nowy dzień. Strach wywoływały nawet codzienne obowiązki. Przez długi czas nikomu o tym nie mówiłam. Nie chciałam sprawić nikomu zawodu. Ukrywałam smutek pod maską sztucznego uśmiechu. Z dnia na dzień było to coraz trudniejsze. Nikomu nie dawałam poznać tego, co się ze mną dzieje. Czułam się samotna z moimi uczuciami.

Do czasu. Jak widzicie wszystko co napisałam było w czasie przeszłym. Tak więc to, co się ze mną działo należy już do przeszłości. Wspomnienia zostały, ale są one jedynie wspomnieniami. Moja walka zaczęła się niepozornie, bo od napisania listu do rodziców. Nie było mi łatwo. Im z resztą też. Byli zaskoczeni i przestraszeni. Rozpoczęliśmy poszukiwania specjalistów. Najpierw psychiatry, później psychoterapeuty. Zaczęłam brać leki i chodzić na terapię. Ustawianie leczenia, czy też znalezienie odpowiadającego nam psychoterapeuty może zająć trochę czasu. Nie w każdym przypadku, ale w moim tak było. Ostatecznie trafiłam do szpitala psychiatrycznego, co było dla mnie trudnym doświadczeniem. Jednak poznałam tam wiele osób, które również zmagały się z różnymi zaburzeniami. Zrozumiałam wtedy, że nie jestem sama. Do szpitala trafiłam, kiedy byłam w klasie maturalnej. Był to dla mnie dodatkowy stres. Zrozumiałam jednak, że moje zdrowie jest ważniejsze, nawet od matury. Egzamin dojrzałości sprawiło mi samo życie. Udało mi się skończyć ostatnią klasę liceum, a maturę napisałam rok później. Aktualnie jestem na pierwszym roku studiów.
List był, w pewien sposób, początkiem mojej drogi. Teraz wiem, że ten, z pozoru mały krok rozpoczął pewną walkę. Nie zawsze było łatwo. Nie zawsze byłam na wygranej pozycji. Dziś jednak wiem, że było warto.

Autorka: Julia Kielak

Grafika: https://pixabay.com/pl/