Ania: W jaki sposób dowiedziałaś się o moich problemach z jedzeniem?
Mama: Problemy z jedzeniem u Ciebie trudno mi było zauważyć, ponieważ cały dzień byłam poza domem, wracałam z pracy wieczorem. Obiady jadłaś w szkole, nie widziałam ile i co jesz. Pierwszy raz zaniepokoiłam się, kiedy moja bratowa powiedziała, że ładnie wyglądasz, a Ty rozpłakałaś się, ale jeszcze wtedy nie sądziłam, że to może być anoreksja, miałaś wtedy 13 lat! Potem był wyjazd na kolonie, z którego wróciłaś dużo chudsza, ale sądziłam, że jedzenie na koloniach Ci nie smakowało i dlatego schudłaś, pomyślałam, że w domu dojdziesz do siebie, ale było coraz trudniej. Przeraziłam się, kiedy odmawiałaś zjedzenia posiłków (w weekend) i bałaś się napić herbaty, żeby nie przytyć, nie miałaś siły, żeby pojechać na konkurs z języka polskiego…
Ania: Gdzie szukałaś wtedy pomocy?
Mama: Gdy sama powiedziałaś, że potrzebujesz pomocy, bo boisz się jeść, nie wiedziałam, do kogo mogę zwrócić się o pomoc. Zadzwoniłam na infolinię i tam powiedziano mi, że muszę szukać szpitala, gdzie leczy się zaburzenia odżywiania, bo rodzice nie będą w stanie sami nic zrobić. Poprosiłam o pomoc koleżankę z pracy, której córka jest pielęgniarką i podpowiedziała mi, że na ul. Litewskiej w Warszawie jest taki oddział. Poszłam tam z Tobą bez umówionej wcześniej wizyty i poprosiłam o pomoc. Pani doktor Brzozowska po zbadaniu Ciebie powiedziała, że nie mogłaby zostawić dziecka w takim stanie bez pomocy i zostawiła Ciebie na oddziale.
Ania: Czy decyzja o hospitalizacji była trudna?
Mama: Gdy zostałaś w szpitalu, poczułam ulgę, bo wiedziałam, że tam masz profesjonalną opiekę, wiedziałam, że masz zrobione badania (zmiany w sercu, osteopenia, odwodnienie). W domu nie mogłabym nic zrobić. To był ten pierwszy raz. Gdy po dwóch latach Twoja masa ciała znów drastycznie spadła i lekarz Wiśniewski skierował Cię do szpitala, pojechałyśmy na Sobieskiego. Ty nie chciałaś tam zostać i powiedziałaś, że sama sobie poradzisz. Naprawdę nie wiedziałam, co zrobić, postanowiłam Ci zaufać i nie zostawiłam na oddziale, chociaż wszyscy znajomi mówili mi, że źle robię, a pani doktor, która miała Cię przyjąć na oddział powiedziała, że to zła decyzja i pożałuję tego za 3 dni. Nie zawiodłaś mojego zaufania.
Ania: Co było najtrudniejsze dla Ciebie podczas mojej choroby?
Mama: Najtrudniej wytłumaczyć rodzinie, znajomym, że anoreksja to nie tylko kaprys, że nie wystarczy wytłumaczyć dziecku, że robi sobie krzywdę, poprosić, żeby zaczęło jeść, wyjaśnić, jakie niesie to za sobą zagrożenie. Najtrudniej jest patrzeć, jak dziecko jest w tak ciężkim stanie i nie wiedzieć co zrobić.
Ania: Czy zmieniłam się w czasie choroby ?
Mama: Myślę, że choroba na pewno wpłynęła na zmianę Twojego charakteru. Stałaś się bardziej drażliwa, poddenerwowana, smutna, płaczliwa. Trzeba było bardzo uważać co i jak mówić do Ciebie, bo potrafiłaś interpretować to, co się mówiło na swoją niekorzyść. Z wesołej, otwartej dziewczyny stałaś się przewrażliwiona, smutna, nerwowa, a nawet wybuchowa.
Ania: Zawsze bardzo mnie wspierałaś… Skąd brałaś na to siłę?
Mama: Myślę, że każda matka zrobi, co jest tylko możliwe dla swojego dziecka. Ja mam sobie dużo do zarzucenia, zbyt późno dostrzegłam objawy choroby. Mam też sobie za złe, że nie zauważyłam również, że Twoja siostra też ma poważne problemy (depresja). Uważałam, że jest już na tyle dorosła (studiowała), że umie sobie poradzić ze swoimi problemami. Powinnam bardziej ją wspierać. Ja też zmieniłam się przez ten czas. Gdy pojawiły się problemy w szkole, radziłam Tobie i Kasi żebyście nie przejmowały się docinkami kolegów, nie zdawałam sobie sprawy że to przyniesie takie skutki. To był olbrzymi błąd, powinnam była zgłaszać problem w szkole, ewentualnie zwrócić się do rodziców. Jest jeszcze jedna sprawa, która nie daje mi spokoju, w mediach mówi się ciągle o odchudzaniu, promuje się wychudzone sylwetki, wymyśla coraz to nowe diety, przedstawia się problemy związane z otyłością, a tak mało jest informacji o tym jakie zagrożenia niesie za sobą zbyt niska waga, a zarówno otyłość jak i niedowaga są tak samo groźne dla zdrowia. Uważam, że potrzebny jest w tym wszystkim zdrowy rozsądek.
Autor: Anna Jankowska, wolontariuszka Fundacji Zobacz…Jestem