Japonia – kraj przez wielu postrzegany jako idealny. Wspaniała kultura, tradycje, doskonale rozwinięty przemysł, technika, wysoki standard życia, imponujące miasta i populacja uznana za jedną z najzdrowszych na świecie. Oprócz tego, piękne krajobrazy i bogactwo naturalne. Wydawałoby się, raj zbudowany na kilku wyspach. Kraina, w której wszyscy są szczęśliwi. Jednak, jak często bywa, jest to jedynie pozorna sielanka. Pomimo wszelkich wspaniałości, jakie oferuje nam Japonia, również tam nie udało się uniknąć problemów, jakie przyniósł ze sobą ówczesny świat. Zachodni styl życia coraz bardziej zaczął przenikać do bogatej i niezmiernie szanowanej niegdyś kultury japońskiej i powoli ją wyparł. Nie oznacza to oczywiście, że zanikła ona do końca, ale współcześni nastolatkowie i młodzi dorośli nie ukrywają swojej fascynacji tym, co przynosi „dziki zachód”. Poza tym, również i dawne zwyczaje japońskie na przestrzeni lat ewoluowały i nie do końca poradziły sobie z wpasowaniem się w dzisiejsze trendy.
STYL ŻYCIA
Oddanie i szacunek do wyczerpującej pracy stało się wizytówką Japończyków. Wpłynęło to na ukształtowanie specyficznego stylu życia, prowadzonego przez mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. W pogoni za obowiązkami, większość osób nie ma czasu zjeść posiłku – w efekcie na śniadanie jedzą tosta, a potem wieczorem skromny obiad. Kawalerowie spożywają zazwyczaj jeden normalny posiłek, a dojadają 'zupkami chińskimi’. Życie mężów natomiast odbiega od schematu, jako, że rolą żony jest zrobienie śniadania, przygotowanie lunchu i obiadu – wszystko jednak zgodnie z zasadami ekstremalnie zdrowej diety, która nieobca jest zwłaszcza starszym Japończykom. Jedną z jej wizytówek jest jedzenie bardzo małych porcji. Stosują to przede wszystkim kobiety, dbające o nienaganne figury. Przez obecną presję społeczną i model życia taki, a nie inny, są jednak bardziej niż dawniej narażone na dobrowolne głodówki. Powoduje to, że obsesja wokół niedojadania i wychudzonej sylwetki ciągle wzrasta. A od tego tylko krok do zaburzeń odżywiania. Anoreksja w miarę szybko więc wślizguje się do Japonii.
Zatem, dlaczego problem jest tak lekceważony? Cytując jednego z Japończyków: „W języku japońskim nie ma słów na powiedzenie 'Cierpię’. W otaczającym mnie społeczeństwie nie można pokazać słabości.” Wiele chorych osób postrzega więc cierpienie jako nieodłączną część życia, a jakiekolwiek skargi czy prośby o pomoc za niestosowne i wstydliwe. Ponadto, japońskie środowisko nie należy do otwartych. Ludzie nie są nauczeni mówić o swoich uczuciach czy problemach. Wszystkie sprawy osobiste chowane są w domu, a czasem nawet i rodzina nie zdaje sobie sprawy, z jakimi problemami borykają się bliscy. Dzieci boją się mówić rodzicom-tradycjonalistom, co ich trapi , gdyż obawiają się kary za bycie „słabym”. Jedna z dziewczynek chorujących na anoreksję bulimiczną przyznała :”Rodzice byli negatywnie nastawieni do mojej choroby. Kiedy chciałam iść do lekarza, odradzali mi to.”. Wciąż istotnym problemem jest również wstyd przed ujawnieniem swojego problemu w oczach sąsiadów i najbliższego otoczenia. Piętno zaburzeń odżywiania – dla chorych, ale również ich rodzin – powstrzymuje wielu ludzi przed podjęciem jakichkolwiek działań. „Uważają epizody, takie jak objadanie się, a następnie wymiotowanie (bulimia) za wstydliwe”, tłumaczy psychiatra kliniczny Dr Aya Nishizono-Maher, członek The Japan Society for Eating Disorders. „Czują, że muszą to ukrywać. Rodzice mogą myśleć, że marnują jedzenie, więc to często powstrzymuje ich przed szukaniem pomocy.” Wszystkie te czynniki spowodowały, że opieka psychologiczna w Japonii utrzymuje się nadal na niskim poziomie i wciąż brakuje wykwalifikowanych specjalistów. Jest to też kolejny powód, dla którego ludzie nie sięgają po pomoc. Wiedzą, że trudno jest ją otrzymać i odpuszczają walkę o własne szczęście, przedkładając ponad nie inne sprawy, takie jak zawodowy sukces.
Japońscy lekarze mówią otwarcie, że w ostatnich latach zaobserwować można również wzrost liczby matek mających problemy psychiczne tuż po porodzie. Przesadne znaczenie do swojej wagi przywiązują liczne młode matki, a nawet i kobiety w ciąży. Niektóre z nich rozwijają w sobie, tzw. Alexi-Theymia, czyli niezdolność do właściwego odczytywania emocji, co częściowo spowodowane jest brakiem wzajemnych relacji w rodzinie. „Liczba noworodków z niedowagą w Japonii wzrosła znacznie, będąc rezultatem ograniczania zjedzonych kalorii przez ciężarne. Dzieci i niemowlęta są również coraz szczuplejsze, ponieważ ich matki, mające problemy z prawidłowym odżywianiem się, przerzucają swoje nawyki na dzieci. W większości przypadków, nie potrafią po prostu odgadnąć, kiedy dzieci są głodne, gdyż same nie czują głodu”.
Istnieje również bardziej kontrowersyjna teoria. Powodem zachorowania na zaburzenia odżywiania może być brak miłości matczynej w przeszłości chorującego. Dziś słyszy się głosy :”40 lat temu matki zostawały w domu i wychowywały dzieci”. Obecnie, tak jak na zachodzie, kobiety zaczęły być samodzielne materialnie i cały system opieki nad dzieckiem uległ zmianie. To również powoduje wzrost stresu i niepewności w dzieciach, których matkom trudno pogodzić życie zawodowe i rodzinne. Dowodem na to mają być dane, jakoby ilość osób chorujących na zaburzenia odżywiania wzrosła znacząco, od kiedy kobiety dołączyły do siły roboczej. Jednak rozwiązanie tego problemu nie jest takie proste. Często, nawet, gdy matki pozostają w domu, wciąż nie potrafią okazać dziecku wystarczająco dużo miłości. Nie mają one żadnego wsparcia we właściwym wychowaniu dzieci. Mąż w Japonii jest zwykle nieobecny-zapracowany, a babcie i dziadkowie rzadko uczestniczą w opiece nad wnuczętami. Problemem na skalę kraju jest również brak udogodnień związanych z opieką dzienną. To, z kolei, prowadzi nierzadko do depresji i frustracji matek.
Zgodnie z wykreowanym w Japonii modelem rodziny, tradycyjnie przyjęło się, że rodzicielstwo polega na nadmiernej kontroli i wywieraniu nacisku na dziecko w dążeniu do perfekcjonizmu we wszystkich sferach życia. W połączeniu z brakiem czasu poświęcanego na „zwykłe” czynności rodzinne, takie jak opieka czy zabawa z dzieckiem, tworzy to mieszankę wybuchową. Jeśli potomek nie otrzyma poczucia stabilności i bezpieczeństwa w domu, poszukuje drogi, aby przejąć kontrolę nad swoim życiem i jest o wiele bardziej podatny na wpływy społeczeństwa, takie jak postrzeganie piękna w mediach.
WPŁYW MEDIÓW
Obdarzeni dobrymi genami i nauczeni zdrowej, niskotłuszczowej diety, Japończycy w większości pozostają naturalnie szczupli. Mimo to, trudno jest zignorować presję bycia coraz chudszym. Japońskie modelki, piosenkarki i celebryci są szczuplejsi niż jeszcze 30 lat temu. Wiele osób pragnie ich naśladować. W niektórych przypadkach, problem gwiazd z odżywianiem nie jest tajemnicą, co bynajmniej nie czyni ich mniej popularnymi ani nie odbiera naśladowców. Dziś, w Japonii ze wszystkich stron biją diety, metody odchudzania, lekkie potrawy oraz brak czasu na posiłki. Zewsząd jest się bombardowanym 'idealnym’ wyglądem, który staje się powoli normalnością. Pomimo iż przyczyny zaburzeń odżywiania są ciągle niepoznane, istnieje dominujący w kulturze ideał 'chude jest piękne’, a ludzie będący choć trochę „inni” muszą liczyć się z ostracyzmem. Na jednym z blogów przeczytałam nawet, że pewna Polka została upominana przez swoją host family, że za dużo je! „Jesteś dziewczyną, a dziewczyny tyle nie mogą jeść. A poza tym, jesz za szybko.”
Podobnie jak w USA, które wciąż ogromnie fascynują młodych Japończyków, okładki magazynów zdominowane są przez nienaturalnie chude kobiety. Pojawiają się one nawet na billboardach, reklamujących od telefonów komórkowych po mleko. Wizerunek młodej, niewinnej kobietki jest przedłużeniem unikalnej japońskiej obsesji na punkcie kultury „kawaii”. Polega ona na celebracji wszystkiego, co słodkie, jak lalki, kreskówki i postacie z komiksów, które często są również seksualizowane. Wpływ mediów i kawaii na nastolatki oznacza więcej coraz młodszych pacjentów, popadających w pułapkę zaburzeń odżywiania. Są przypadki, gdy do lekarza zgłaszają się rodzice z dziewięciolatkami. Ze względu na słabą orientację medyków w tym temacie, osoby zapadające na anoreksję, bulimię lub inne tego typu choroby jako dzieci, często borykają się z nimi aż do dwudziestego roku życia czy nawet dłużej.
A co na pewno zostało przejęte wprost wraz z globalizacją? Smutna prawda jest taka, że zaburzenia odżywiania to idealny biznes dla koncernów farmaceutycznych i producentów preparatów odchudzających. Większość dorosłych Amerykanów faszeruje się „cudownymi tabletkami” na potęgę, jednocześnie stosując nieefektowne diety i rezygnując z uprawiania sportu. O ile w Stanach Zjednoczonych istnieje problem otyłości, japońskie społeczeństwo daleko odbiega w tej kwestii od amerykańskiego. Mimo tego, moda na specyfiki odchudzające dopadła z wielką siłą mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. Obecnie liczba osób stosujących tego typu „wspomagacze” rośnie w Japonii w zawrotnym tempie. Co roku do budżetu państwa wpływa 3 miliardy jenów (ok. 130 milionów zł) z podatków na produkty dietetyczne.
Ponadto, fascynacja Zachodem wpłynęła na to, że unikalny 24-godzinny styl życia w wielkich miastach upowszechnił się do tego stopnia, że osobom chorym coraz łatwiej „wkręcać się” w spiralę destrukcyjnych zachowań żywieniowych.
PROBLEM LECZENIA ZABURZEŃ ODŻYWIANIA W JAPONII:
Od niedawna rząd japoński próbuje zorganizować więcej usług i zbadać faktyczną skalę problemu. Tłumaczy, że niełatwo było uzyskać informacje na temat tego, ile ludzi faktycznie choruje na zaburzenia odżywiania, ponieważ niewielu z nich chce się leczyć.
W 2014 roku, tylko 10,000 ludzi uczęszczało na leczenie, zgodnie z danymi Japońskiego Ministerstwa Zdrowia, Pracy i Dobrobytu. Jak przyznaje parlament, przed nim duże wyzwanie. Dlatego w 2014r. zorganizowano projekt mający na celu dokładne rozpoznanie problemu w skali kraju i próbę znalezienia rozwiązań. „Organizujemy sympozja dla społeczeństwa i publikujemy wiadomości na naszej stronie internetowej, aby informować o programach, które oferujemy.”.
Rząd finansuje częściowo jedynie garstkę grup wsparcia. Dyrektor Deputowany Japońskiego Ministerstwa Zdrowia, Pracy i Dobrobytu, Takanobu Matsuzaki, deklaruje chęć uczynienia takich usług bardziej dostępnymi. „Pragniemy stworzyć lokalny system pomocy, w którym choroba będzie wykrywana szybko, a ludzie uzyskają możliwość otrzymania pomocy w miarę wcześnie”. Obecnie jednak, nie ma żadnego programu skierowań od lekarzy rodzinnych, więc zrozumienie, co się dzieje i znalezienie pomocy psychiatrycznej, w dużej mierze zależy od rodziny chorego. „Nikt nigdy nie rozmawiał ze mną o tym problemie. Nawet lekarze. Nie wiedzą nic.” zdradziła jedna z chorujących dziewczyn, która w trakcie 6 hospitalizacji, za każdym razem była wypuszczana do domu po kilkudniowej obserwacji. „Lekarze przeprowadzali grzeczną pogawędkę, pytali jak się czuję i jak minął mój dzień. Konkluzja jednak była taka, że rozwiązanie swojego zmartwienia muszę znaleźć sama”.
Bardziej świadomi skali problemu specjaliści, apelują do ludzi desperacko ukrywających swoją chorobę lub nieprzyznających się do niej przed samym sobą. „System zdrowotny zawodzi ludzi chorujących na zaburzenia odżywiania”. „Setki tysięcy ludzi cierpi w milczeniu. Jest bardzo mało pomocnych usług dostępnych dla chorych.”.
Jednocześnie, rząd nie zaakceptował powszechnie uznawanej na zachodzie terapii poznawczo-behawioralnej, jako metody leczniczej. Ponieważ finanse ciągle pochłaniają skutki katastrofy, projekt tokijskiego szpitala leczącego zaburzenia jedzenia zawisł w przestrzeni.
Przewodniczący the Japan Society for Eating Disorders, Dr. Toshio Ishikwa, mówi, że „Często jest już za późno, gdy pacjent trafia do szpitala. Jego kondycja jest marna, czasem jest już bliski śmierci.”.Obecnie na leczenie w klinice trzeba czekać nawet 7 lat.
„Leczenie anoreksji i pozostałych zaburzeń odżywiania w Japonii jest nieadekwatne.”, przyznają lekarze. Odwrotnie niż w Wielkiej Brytanii, ludzie nie są zapisani do lokalnych lekarzy. Idą do niezależnie prowadzonych klinik, które nie mają nawet kompletnej dokumentacji medycznej pacjenta. Większość przyjmujących tam specjalistów nie jest wyszkolonych psychiatrycznie i z uśmiechem odsyłają chorych do innych ekspertów, jakby byli oni dostępni na każdym kroku. W konsekwencji, obowiązek spada tylko na chorego, trafiającego często do lekarza, który znów go odeśle lub, gdy znajdzie już pomoc, ma tylko 10 minut na konsultację psychiatryczną. Również ilość niezależnych grup wsparcia dla chorych jest porażająco mała. Największą z nich jest Nippon Bulimia and Anorexia Association (NABA). Grupa spotyka się regularnie i oferuje emocjonalne wsparcie osobom, które wychodzą z anoreksji i bulimii. Obecnie jest to jednak wyjątek.
STATYSTYKI
Wskaźnik zachorowań na anoreksję w Japonii jest 10 razy wyższy niż jeszcze 30 lat temu. 40 lat temu nie notowano zachorowań na bulimię – dziś jest to największy problem dotyczący zaburzeń odżywiania w kraju.
W odróżnieniu od reszty rozwiniętego świata, japońska populacja staje się coraz szczuplejsza, a nie grubsza. Rządowe dane pokazują, że od 1984 r., kobiety w wieku 20-59 lat znacznie straciły na wadze (BMI poniżej 18.5). Procent kobiet otyłych (BMI ponad 25) zmalał natomiast. W odpowiedzi na presję bycia chudą i akceptowaną w społeczeństwie, kobiety zaczęły spożywać mniej kalorii niż w czasie II wojny światowej.
Autorka: Ada, wolontariuszka Fundacji Zobacz… JESTEM
Bibliografia:
- Mazumdar T., Fear over eating disorder care in Japan, w: http://www.bbc.com/news/health-36095287, z dnia 24.04.2016
- Hanias G., Anorexia: the epidemic Japan refuses to face up, w: tohttp://www.georgiahanias.com/blog/?p=12, z dnia 05.05.2012