Orkan Depresja – wywiad z Ewą Nowak – autorką książki

Dzieci masowo zgłaszają problem: nie
mają z kim porozmawiać! Dzieci żyjące w rodzinach, uczące się w szkołach, otoczone
nauczycielami, pedagogami, psychologami, terapeutami, pieniędzmi rodziców, dziadkami,
nianiami, są samotne – Ewa Nowak opowiada o swojej najnowszej powieści, której
bohaterką jest… depresja.

Dlaczego depresja stała się głównym tematem Pani najnowszej powieści?

Orkan Depresja to w pewnym sensie książka napisana na zamówienie. Kilka lat temu na Targach Książki w Krakowie podeszła do mnie znajoma bibliotekarka i powiedziała, że nie ma żadnej książki o depresji i nie może nastolatkom zaproponować niczego do czytania na ten temat. Uśmiechnęłam się grzecznie i kiwnęłam głową. Jestem osobą, która cierpi na nadprodukcję endorfin. Depresja jest stanem zupełnie mi obcym, dlatego nie zainteresował mnie ten temat. Ale rok później pani bibliotekarka wróciła. „Widzę, pani Ewo, że pani tej książki jednak nie napisze. Zwrócę się do kogoś innego”. To zdanie wystarczyło, by cudzy pomysł w końcu we mnie urósł. Zaczęłam sprawdzać, czy rzeczywiście jest potrzeba napisania powieści o depresji, przejrzałam statystyki i zrozumiałam, że muszę się zmierzyć z tym tematem.

Co w tych statystykach najbardziej Panią poruszyło?

To, że dzieci masowo zgłaszają problem: nie mają z kim porozmawiać! Dzieci żyjące w rodzinach, uczące się w szkołach, otoczone nauczycielami, pedagogami, psychologami, terapeutami, pieniędzmi rodziców, dziadkami, nianiami – są samotne. O to w depresji chodzi: człowiek jest straszliwie sam na świecie.

Borys jest głównym bohaterem cierpiącym na depresję, ale nie jedynym. Jego starszy o kilka lat sąsiad popełnił samobójstwo, bardzo starannie przygotowując się do odejścia, o czym dowiadujemy się na samym początku historii. Kolejny chory – młodszy brat kolegi Borysa z klasowej paczki – jest delikatnym dzieciakiem dokonującym samookaleczeń. Różne oblicza tej samej choroby?

Oczywiście istnieje konkretny paradygmat: jest nim obezwładniający, wszechogarniający smutek. Manifestuje się w różny sposób i – w zależności od tego, czy depresja jest leczona, jak jest silna – różnie może się zakończyć. Bo końcem może być wyleczenie, jak w przypadku brata Ikara. Bardzo wiele osób wychodzi z depresji. Ale ta choroba może też zakończyć się śmiercią, jak u syna pani Kalety. Lub może być finał taki, jak u Borysa.

Najbardziej dramatycznym skutkiem depresji jest samobójstwo. Czy myśli samobójcze często towarzyszą tej chorobie?

Samobójstwo nie jest najgorszą rzeczą w depresji. Historia może się skończyć dużo gorzej. Samobójstwo, jeżeli jest udane, przynosi ulgę. Ale próby samobójcze często są nieudane. To jest nasz temat tabu, od którego trzymamy dzieci i młodzież bardzo daleko i nie mówimy, jakie mogą być tragiczne konsekwencje prób samobójczych i jaki mogą mieć wpływ na dalsze życie.

Co do myśli samobójczych: ulotne myśli samobójcze mamy wszyscy. Pani, ja i każdy myślący człowiek – a nastolatek to człowiek przepełniony refleksją – myśli o swojej śmierci. Jak by to wyglądało, czy by bolało, co by zrobili bliscy, jak świat potoczyłby się dalej. Często dochodzi się do mylnych wniosków, na przykład takich, że śmierć byłaby karą dla otoczenia albo przyniosłaby komuś ulgę. Takie myśli mamy wszyscy. A w przypadku chorych na depresję chodzi o uporczywość myśli samobójczych, o to, że człowiek w depresji zaczyna widzieć tylko jedno wyjście uwolnienia się od bólu. I tym wyjściem jest śmierć.

Borys wspomina w gronie znajomych, że jego życie wkrótce może się zakończyć. Czy nie jest tak, że osoby planujące samobójstwo raczej to ukrywają?

Jest wręcz przeciwnie. Jeśli ktoś wysyła sygnał: „Mam dosyć życia”, to znaczy, że mamy do czynienia z czymś więcej niż ulotną myślą samobójczą. Nie słyszymy tego, bo mamy społeczny mechanizm obronny polegający na micie: skoro on/ona mówi o tym, że chce się zabić, to znaczy, że na pewno tego nie zrobi. Ale fakty są inne: samobójca zawsze wcześniej wysyła sygnały.

Dla kogo jest Orkan Depresja? Dla młodych czytelników? Czy dla ich rodziców?

Na zajęciach z biblioterapii słyszałam od doktor Ewy Tomasik, że dobra książka jest dla nikogo i dla każdego. Jeśli mi się udało, Borys jest prawdziwy i ta historia jest prawdziwa, to moja powieść zaspokoi potrzebę czytania o kimś bliskim, o kimś, kto doświadczył takiej samej, totalnie niezrozumianej przez społeczeństwo, wręcz ignorowanej w naszym współczesnym świecie traumy. Chciałam pokazać, jak bardzo Borys potrzebuje pomocy i jak bardzo wszystkich do siebie zniechęca. To jest moim zdaniem clue powieści. Po tym też najłatwiej rozpoznać depresję. Osoba, która miota się i kąsa, to człowiek, który wyje o pomoc.

Skąd w tej historii wziął się Jacek Kaczmarski, którego słowa zaczynają i kończą powieść?

Poeta tej klasy pisze o wszystkim i zmierzył się z każdym dramatem. Otarł się o depresję, chorował na nowotwór. Cytat otwierający ostatnią część powieści – „Każdy spotka tego diabła, którego się boi” – pochodzi z piosenki o Witkacym, z którą rosnę od wielu lat. I wierzę w to: trzeba bardzo uważać na to, czego się człowiek boi.

Rozmawiała Magdalena Walusiak