Podobno występuje u 7-9 % społeczeństwa. Myślę, że osób z fobią społeczną jest znacznie więcej, ale nie wszyscy z tym zaburzeniem zostali zdiagnozowani… Bardzo łatwo pomylić ją ze zwykłą nieśmiałością. Czym się ona objawia? Chciałbym napisać, jak wygląda to u mnie oraz jak sobie radzę z objawami.
O tym, że mam fobię społeczną dowiedziałam się 2 lata temu. Wiele osób mówiło mi, że jestem bardzo nieśmiała i niepewna siebie, ale nie zdawałam sobie sprawy, że to może być zaburzeniem… Nieśmiałość dokuczała mi przez wiele lat, ale myślałam, że moim problemem jest to, jak się zachowuję, że jestem zbyt mało inteligentna, ładna itp., a nie, że na coś choruję i mam po prostu zaburzenia lękowe. Przestraszyłam się na poważnie, gdy zaczęłam studiować i mieszkać sama w obcym mieście (chciałam pokonać tę „nieśmiałość”) i po kilku miesiącach samotnego mieszkania (były co prawda inne dziewczyny w pozostałych pokojach, bo mieszkałam w kwaterze studenckiej, ale nie nawiązałam z nimi prawie żadnego kontaktu…) poczułam się bardzo zmęczona, nie potrafiłam na czas wyszykować się na zajęcia i zawsze się spóźniałam, nie miałam siły chodzić, byłam smutna. Poznałam w tym czasie przez Internet chłopaka, który miał dziewczynę z depresją i często mówił mi, że mu ją przypominam, gdy mówiłam mu, jak się czasami czuję. To uzmysłowiło mi, że ja także mogę mieć depresję. Z tego powodu poszłam do lekarza psychiatry. Wtedy dowiedziałam się o swojej chorobie i był to dla mnie szok. Dostałam leki, po których wróciła mi energia i chęć do życia, ale bardzo się bałam, jak wpłyną one na moje zdrowie. Mimo że nie jestem zwolenniczką brania leków i uważam, że najważniejsza jest odpowiednia psychoterapia i właściwy styl życia, są takie sytuacje, że pomoc lekarza psychiatry jest konieczna. Same leki jednak nic nie pomogą, jeśli nie będziemy nad sobą pracować. Każdego dnia staram się przełamywać lęk przed spotkaniami ze znajomymi, rozmową przez telefon, pójściem do lekarza, fryzjera itp. Jest to bardzo trudne, ale z pewnością nie należy unikać stresujących sytuacji! Oczywiście, możemy mieć chwile słabości i czuć się na przełamywanie lęku po prostu zbyt zmęczeni (co jest dosyć częste przy fobii), ale „chowanie się w mysią dziurę” nam nie pomoże. Warto też spojrzeć na siebie w życzliwszy sposób. Każdy z nas jest wartościową osobą, tylko dlatego, że żyje i ma potencjał, żeby zmieniać świat na lepsze, nawet poprzez taki „drobiazg” jak wysłuchanie kogoś czy uśmiech… Nikt raczej nie oczekuje od nas, żebyśmy byli idealni, a nawet jeśli pojawi się w Twoim życiu osoba, która bardzo dużo od Ciebie wymaga i często Cię krytykuję, nie musisz się z nią zgadzać. Najczęściej lęki społeczne nie mają nic wspólnego z rzeczywistością lub są wyolbrzymione. Polecam Wam wiele interesujących książek psychologicznych, które pomagają zmienić swoje myślenie na pozytywne, bardziej realne, jak np. „Fitness umysłu” Dagmary Skalskiej, książki Beaty Pawlikowskiej (moja ulubiona to „W dżungli życia”), „Sekret” Rhonda Byrne. Ja też nadal pokonuję małymi kroczkami fobię społeczną, ale widzę duże efekty mojej pracy (moi znajomi też je zauważyli) i daje mi to niesamowitą satysfakcję i motywację. Wierzę, że kiedyś całkowicie wyleczę się z fobii i będzie to dla mnie przeszłość.
Autor: Anna Jankowska, wolontariuszka Fundacji Zobacz…JESTEM