Jednym z najsilniejszych instynktów człowieka jest dążenie do przetrwania – czyli tak zwany instynkt samozachowawczy. Kiedy znajdujemy się w niebezpieczeństwie, działa on nieświadomie, „odpalając” zachowania, które mają umożliwić nam przeżycie. Sytuacja staje się szczególna – a właściwie szczególnie patologiczna – kiedy każdy dzień w domu rodzinnym wiąże się z niebywałym cierpieniem. Dlatego właśnie ludzie, którzy żyją w dysfunkcyjnych rodzinach, wchodzą określone role – zapewnia to stałość systemu rodzinnego, utrzymanie problemów w sekrecie oraz umożliwia przetrwanie w rodzinnym piekle.
Mamusia nie chciała Cię skrzywdzić – główny rozgrywający
Tę rolę na ogół przyjmuje małżonek osoby uzależnionej lub przemocowej, ale zdarza się, że przypada ona „w udziale” również najstarszemu dziecku. Taki człowiek jest „rzecznikiem” osoby, która jest odpowiedzialna za zło w rodzinie – usprawiedliwia jej nieobecności w pracy, dzieciom tłumaczy, że to, że mama je bije, to tylko ich wina i jeśli będą grzeczne, to na pewno nic takiego się nie powtórzy. Za taką postawą kryje się oczywiście lęk o utratę bliskich osób oraz obawa przed tym, co powiedzą sąsiedzi i dalsi krewni, gdy okaże się, że rodzina nie funkcjonuje tak dobrze, jak się wydawało. Utrzymanie tajemnicy wewnątrz rodziny staje się ważniejsze, niż dobro jej członków – główni rozgrywający często powtarzają, że „nie wolno hańbić rodziny”, „swoje brudy pierze się we własnym domu” i „w każdej rodzinie są problemy”. Niekiedy posuwają się nawet do negacji tego, co się dzieje – zwłaszcza w sytuacji molestowania seksualnego: „Tatuś nigdy by cię nie skrzywdził!”, „Żadne krzywdzenie nie ma przecież u nas miejsca”.
Tato, uratuję Cię! – bohater rodzinny
Dziecko, podczas eksplorowania świata i poszukiwania swojego miejsca w społeczeństwie popełnia błędy i bywa – posługując się językiem dorosłych – „niegrzeczne”. Jeśli tak się nie dzieje i młody człowiek nieustannie dąży do perfekcji – idealnie się zachowuje, zawsze opiekuje się innymi, a w szkole zdobywa najlepsze oceny – prawdopodobnie w jego domu dzieje się coś niedobrego. Dziecko – bohater próbuje „wynagrodzić” rodzinie trudy, jakie wiążą się z doświadczaniem i ukrywaniem problemu. Towarzyszy mu nadmierne poczucie odpowiedzialności i strach, że jeśli nie będzie wystarczająco dobre, rodzina rozpadnie się. Choć takie osoby nierzadko osiągają sukcesy w życiu zawodowym, płacą za to ogromną cenę – brak rozumienia własnych uczuć, nerwice, depresja, próby samobójcze to tylko niektóre z nich.
Sprawdzę, czy nie ma mnie w kuchni – dziecko we mgle
Peleryna niewidka funkcjonuje nie tylko w magicznym świecie Harry’ ego Pottera. „Płaszcz niewidzialności” zakładają także na siebie dzieci z rodzin patologicznych. Ta strategia radzenia sobie z problemami w rodzinie polega na wycofywaniu się z życia rodziny, zamykaniu się w sobie i nierzucaniu się w oczy. Dzieci, które biorą na swoje barki odegranie tej właśnie roli, często posiadają bogate życie wewnętrzne i lubią uciekać w świat fantazji – świadkami ich dramatów często stają się więc karty pamiętników, zwierzęta domowe lub… pluszaki. Jeśli taka osoba nie otrzyma odpowiedniej pomocy, brak asertywności i swoista apatia mogą na zawsze naznaczyć jej życie cierpieniem.
Gardzę wami, idę zajarać – dziecko ofiara
Żadne dziecko nie chce przyznać, że jego rodzice są złymi ludźmi – z drugiej strony jednak, kiedy w domu dzieje się bardzo źle, ktoś musi przyjąć rolę „czarnego charakteru”. Dziecko – kozioł ofiarny odwraca uwagę rodziny od głównego problemu, stosując hardcorowe zagrywki – sięganie po substancje psychoaktywne, zbieranie w szkole samych jedynek, wdawanie się w konflikty z prawem. Rzadko który nauczyciel lub wychowawca zdaje sobie sprawę, że jego aroganckie zachowanie jest tak naprawdę pracą… dla „dobra” zaburzonej rodziny. Takie dzieci często jednak jako jedyne potrafią nazwać problem, jaki jest w rodzinie – alkoholizm, przemoc czy szantaże emocjonalne. Problem polega jednak na tym, że „łobuza” zazwyczaj się nie słucha.
Hahaha, zobacz, ta butelka wygląda jak wazon – dziecko maskotka
W tę rolę wchodzi przeważnie najmłodsze dziecko. Radzi sobie ono z napięciem wewnątrz rodziny za pomocą humoru, niezdarności, wypierania trudnych emocji. Bywa komplementowane przez resztę rodziny, chwalone za to, że „poprawia wszystkim humor”. Tak naprawdę jednak dziecko-maskotka niesamowicie cierpi. Jego śmiech nie ma nic wspólnego z wesołością – to jedynie maska, umożliwiająca chwilową ucieczkę. Takie dziecko nieustannie jest w pracy – rodzina niejako „zatrudnia” je jako komika. Maskotki płacą wysoką cenę za rolę, jaką przychodzi im odgrywać – rzadko są brane na poważnie, a ludzie często uważają ich za jednostki nieodpowiedzialne. Te osoby bardzo rzadko otrzymują pomoc – przecież one zawsze się śmieją!
W niektórych rodzinach jedna osoba odgrywa jednocześnie więcej niż jedną rolę – na przykład łączy „obowiązki” bohatera i głównego rozgrywającego. Przy ocenie zachowania dziecka należy zawsze mieć na uwadze, że jego wybryki lub chorobliwa skłonność do rywalizacji na przykład o dobre stopnie jest strategią służącą odwróceniu uwagi od problemów w domu i dążeniem do przetrwania – dopuszczenie do siebie myśli, że rodzina, w której żyjemy, to prawdziwy Dom Zły, bywa przerażające. Odpowiednio prowadzona psychoterapia oraz dobrze dobrane leki mogą jednak przywrócić ludziom z rodzin dysfunkcyjnych wolność – w tym przypadku jest nią możliwość zejścia ze sceny.
wolontariuszka: Angelika Szelągowska-Mironiuk