Rozmowa

Rozmowa powinna być przestrzenią na to, co myślimy, co czujemy, jak postrzegamy pewne sprawy. Powinna być przyzwoleniem na pokazanie, kim się tak naprawdę jest. Dlaczego z dziećmi od najmłodszych lat powinno się rozmawiać? Żeby rozbudzić w nich i ukształtować świadomość siebie i innych. Sama bardzo dobitnie doświadczyłam, co się dzieje, gdy tej rozmowy zabraknie. Rodzice często tylko mnie karcili i karali za różne rzeczy, nigdy nie tłumacząc, co zrobiłam źle i dlaczego było to złe. Nigdy za nic nie chwalili, tylko wymagali i porównywali z rodzeństwem. Jest to najgorsza rzecz, jaką można zrobić, gdyż zabija osobowość dziecka, zniekształca jego tożsamość. Spotęgowało to we mnie odczucie, że wszystko, co robię jest złe, że ja jestem zła. Od najmłodszych lat miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości, mimo że byłam zdolna. Wymagałam od siebie perfekcyjności we wszystkim. Nie byłam w stanie zaakceptować swoich, choćby najmniejszych błędów. Bałam się, że zostanę odrzucona. Często się tak czułam.
Rodzice powinni uczyć dzieci, co to są emocje, uczyć rozpoznawać je rozpoznawać w sobie, nazywać i o nich rozmawiać. Szczera rozmowa wzbudza zaufanie. Dzieci są bardzo spostrzegawcze i wszystko czują. Rozmowa, nawet trudna, przynosi zawsze pozytywne owoce. Budzi wzajemny szacunek, poczucie wartości i wspomniane wcześniej zaufanie.
Jednak panuje jakaś niepisana zasada, że pokazywanie własnych emocji jest czymś niepoprawnym. Że pokazywanie smutku, złości, zniecierpliwienia jest czymś nieakceptowalnym. Dlaczego w pewnym wieku sięgnęłam po żyletkę? Byłam kłębkiem emocji, nawet o tym nie wiedząc. Jedno przykre doświadczenie przelało czarę goryczy. Moi rodzice nigdy nie potrafili słuchać. Ważne było, żebym się dobrze uczyła i żeby inni dobrze o mnie mówili.
Dzieci od małego uczą się, czym jest poczucie własnej wartości, godność, powoli kształtuje się ich tożsamość. Wydaje się, że są to słowa bardzo górnolotne. Ale taka jest prawda. Dzieci, które od małego mają przestrzeń na wyrażanie siebie, w starszym wieku, łatwiej będą sobie radzić z problemami.
Ja zaczęłam się uczyć własnych emocji w wieku 20 lat. Trochę późno. Ale lepiej późno niż wcale. Zaczęłam uczyć się rozmawiać i słuchać. Widzieć i doceniać to, co jest naprawdę ważne. Uczenie się siebie jest, jak jazda bez trzymanki. Czasami trudno jest nam zaakceptować nasze zachowania, myśli, odczucia. Ale jest to jedyna droga, żeby naprawdę żyć.

Autorka: Ewa R.

Zdjęcie: https://pixabay.com/