„Cześć! To ja, depresja. Wróciłam!”

Ale jak to? Przecież tylko bumerangi wracają. Okazuje się, że jednak nie. Pół roku było dobrze. Naprawdę bardzo dobrze, ale od listopada już nie jest.

Wyrok? F33.1 zaburzenia depresyjne nawracające. I znowu zostałam umieszczona w karuzeli przygnębienia, pustki, braku sensu. O nie, nie, nie. Droga depresjo, wybrałaś sobie zły moment. W tym roku matura! Ale depresja nie pyta się o zdanie. Po prostu przychodzi i uderza w najmniej spodziewanym momencie. Tym razem przyszła w trochę innej postaci. Wraz z nią pojawiła się chłodna obojętność. Na wszystko. Wykonując każdą czynność czuję pustą obojętność, chociaż nie zawsze. Jest też niechęć, zmęczenie, smutek. Czuję się jakbym spadła w przepaść, jakbym była w jakimś wąwozie wszystkich negatywnych emocji. Znowu straciłam umiejętność cieszenia się, odczuwania prawdziwej radości. Mam to szczęście, że posiadam wspaniałych i wyrozumiałych rodziców, którzy są ze mną cały czas. Jednak posiadanie przyjaciela też jest bardzo ważne. Jakie szczęście mają ci, którzy o 3 w nocy mogą zadzwonić do kogoś, którzy mają pewność, że ta osoba powie: „ Jestem tu”. Różne osoby nazywają się moimi przyjaciółmi. Tylko, że w drugą stronę to nie działa. Chyba piszę ten artykuł, aby poprosić przyjaciół osób, które zmagają się z depresją o jedną rzecz. Bez względu na wszystko bądźcie obok niej. Nie pozwólcie jej się w sobie zamknąć, bo najgorsze miejsce, w którym człowiek może się zamknąć to własna głowa ze złymi myślami. Starajcie się być wyrozumiali. Dajcie jej zapewnienie, że zawsze dla niej jesteście, powiedzcie jej to wprost. Dla niektórych może to być trudna próba. Ale gdy ją już przejdziecie, wasza przyjaźń będzie umocniona, będziecie mieli świadectwo, że jest prawdziwa.

Autorka: Magda Pisarska, Wolontariuszka
Zdjęcie: pixabay.com