Strach

            Są takie chwile, wypełniające tak naprawdę większość dnia i nocy, kiedy czuję zwyczajny strach. Boję się tego, że nie dam rady. Boję się, że nie zauważę granicy między odpoczynkiem a lenistwem. Boję się, że nauka mnie wykończy. Boję się przede wszystkim, że przygniecie mnie głaz chaosu w mojej głowie.

            Jednak największy strach odczuwam przed brakiem akceptacji. Boję się, że bliscy mnie nie zrozumieją. Boję się, że zaczną bać się mnie tak, jak ja czasem boję się samej siebie. Boję się, że mogę kogoś przytłoczyć, być zbyt nachalna. Boję się, że wystraszę kogoś swoim doświadczeniem, przeszłością, skrzywdzoną psychiką, głębokimi przemyśleniami czy po prostu zwyczajnymi dziwactwami, które przecież każdy człowiek posiada.

            Tak bardzo pragnę akceptacji, a jednocześnie panicznie się jej boję. Myśl, że ktoś mógłby mnie w pełni zaakceptować, niesamowicie mnie rozczula, a taki dar od drugiego człowieka wydaje się nieprawdopodobny. Nie mogę uwierzyć w to, że kogoś nie wystraszę, że ktoś spojrzy na mnie oczami zrozumienia i miłości.

            I w takich chwilach włączam rozum. Neurony pracują wytrwale, wysyłając sygnały do każdego milimetra mojego ciała, iż nie ma się czego bać. Ten strach siedzi tylko w głowie, nie ma rzeczywistego zagrożenia, to jedynie irracjonalne, pełne żalu i smutku myśli, utrudniające funkcjonowanie i niewnoszące niczego więcej poza paniką i brakiem wiary w siebie, dobre relacje międzyludzkie. Jest to wytwór skrzywdzonej duszy, ukształtowanej przez wieloletnie cierpienie i zranienia. Gdyby użyć płomienia logiki, objawia się światełko mądrości – każdy człowiek jest wartościowy i zasługuję na akceptację, zrozumienie. Nikt nie powinien być odrzucany ze względu na swoją trudną przeszłość czy problemy.

            A co jeśli odrzucenie uderzy piorunem w rozchwiany cierpieniem umysł? Wtedy neurony rozsądku znów zaczynają pracę, przynosząc prostą myśl: nie definiują Cię inni. Nie definiuje Cię Twoja przeszłość, problemy, krzywdzące słowa wydobywające się z obcych lub bliskich ust. Nie definiuje Cię Twój strach. Jesteś najpiękniejszą wersją samego/samej siebie właśnie teraz i w każdym momencie swojego życia. A wraz z pracą, zrozumieniem, to piękno ciągle będzie się rozrastać.

            Trzeba przede wszystkim zacząć od akceptacji swojego umysłu i ciała. Pozwolić sobie na współczucie, skierowane prosto we własną osobę. Znaleźć czas na zadbanie o siebie, bo jest to podstawa dobrego funkcjonowania. Wpuścić miłość do środka, zezwolić jej na zamieszkanie w pozornie brudnym, zniszczonym życiu. Każdy na to zasługuje. Jeśli strach przed innymi, przed samym sobą obezwładnia, należy pamiętać, że jest się przede wszystkim zwykłym człowiekiem, który zawsze będzie popełniał błędy i nigdy nie osiągnie idealnego wzorca. Taka już natura ludzka – nieidealna, momentami problematyczna, ale w głębi zawsze cudowna.

            I to jest do zaakceptowania. Ty jesteś do zaakceptowania. Nie bój się.

Autorka: Iga Hombek, wolontariuszka Fundacji Zobacz…JESTEM